Klapsy są szkodliwe, to jasne. Ale reprymenda też nie zawsze działa. Jak najsensowniej powinniśmy reagować na psoty dziecka? Jeśli dziecko się źle zachowuje, podejmujemy środki dyscyplinujące. Wiadomo. Od lat wiadomo też, że kary fizyczne i przemoc fizyczna mają bardzo zły wpływ na rozwój dziecka i są nie tylko złe i nielegalne, ale też całkowicie przeciw skuteczne. Najnowsze badania, poświęcone problematyce lepszych i bardziej wychowawczych metod na dyscyplinowanie maluchów, tylko to potwierdzają. Analiza danych z niemal 216 tys. rodzin z 62 krajów świata opublikowana w najnowszym numerze „International Journal of Behavioral Development” przez prof. Andrew Grogana-Kaylora z Uniwersytetu Michigan (USA) dowodzą, że stosowanie klapsów prowadzi do większej agresji dziecka i problemów z koncentracją (np. w szkole).
– Wyeliminowanie kar fizycznych wyjdzie na dobre dzieciom na całym świecie, zgodnie zresztą z treścią ONZ-owskiej konwencji o ochronie praw dziecka, która wzywa, by wszystkie dzieci były wolne od przemocy fizycznej – podkreślają autorzy pracy.
Dyscyplinowanie idealne? To trudne
Dyscyplinowanie bez przemocy działa znacznie lepiej, nie jest jednak rzeczą prostą. Z tych samych badań wynika, że słowna reprymenda, tłumaczenie maluchowi, że źle zrobił, czasem sprawdza się świetnie, ale nie zawsze. – Karcenie może mieć negatywny wpływ na dzieci, jeśli nie jest stosowane w sposób właściwy dla jego wieku, tak, by dziecko rozumiało, dlaczego jego zachowanie było nieodpowiednie – wyjaśnia naukowiec. Wyniki badań prowadzonych przez jego zespół były niejednoznaczne. Dzieci, których rodzice i opiekunowie stosowali tzw. pozytywne dyscyplinowanie, czyli wyjaśnianie dziecku, że źle postąpiło i dlaczego, zazwyczaj lepiej niż inne dzieci porozumiewają się z rówieśnikami. Jednakże odnotowano u nich podwyższoną agresję i problemy ze skupieniem uwagi. – Pozytywne dyscyplinowanie nie zawsze daje same pozytywne efekty – podkreśla amerykański profesor. – Więcej pozytywów niż dyscyplinowanie bez przemocy może przynieść raczej długoterminowa inwestycja rodziców w relacje z dziećmi, np. przez spędzanie z nimi czasu, upewnianie ich, że są kochane i słuchanie, co do nas mówią. Jego zdaniem, w arsenale rodziców, nauczycieli i wychowawców mogą się również znaleźć dobra komunikacja, otwartość wobec dziecka, ale też – pozbawianie niektórych przywilejów lub przyjemności w sytuacji, gdy dziecko narozrabia. Koniecznie powinno być to jednak dostosowane do wieku dziecka i dla niego zrozumiałe. Źródło: https://doi.org/10.1177/0165025420981642
A nastolatki? Weź głęboki oddech
– Problemy z dyscypliną zazwyczaj osiągają największą częstotliwość we wczesnym dzieciństwie, a później – ponownie – w trakcie dojrzewania. Oba te okresy są bowiem czasem eksperymentowania i sprawdzania, kim jestem. To czas uzyskiwania niezależności – mówi prof. Melissa Sturge-Apple z amerykańskiego Uniwersytetu Rochester. Niedawno ukazały się wyniki badań jej zespołu nad relacjami rodziców i nastolatków. Okazało się, że wychowywanie nastolatków wymaga przede wszystkim… opanowania. Zdolność rodziców – zwłaszcza ojców – do powstrzymania się od gniewu i eskalowania emocji jest najważniejsza. Jeśli rodzice potrafią wyciszać konflikty w relacjach z dzieckiem, te relacje nie psują się z czasem. Gdy wychowywanie nastolatka to ciągłe awantury, więzi z rodzicami słabną. Z prowadzonych wywiadów wynika, że rodzice nastolatków (i znów – przodują w tym ojcowie) często uważają, że dziecko intencjonalnie stara się ich zezłościć i że próbuje nimi manipulować. Kłopoty rodziców z opanowaniem emocji często wiążą się z narastającą agresją wobec nastolatka, coraz surowszymi karami i błędnym kołem konfliktów. – Gdy lepiej badamy te kwestie, uzyskiwane wyniki pozwalają nam budować i udoskonalać zestawy zasad zdrowego rodzicielstwa – dodaje prof. Patrick Davies z UR, współautor pracy. – Na przykład, znamy ćwiczenia dla matek i ojców, które pomagają poprawić swoją regulację odczuwania emocji w taki sposób, żeby wyrugować wrogość w relacjach z dzieckiem. Opanowanie jest więc fundamentem dobrych relacji z dzieckiem na wiele lat, gdy już dorośnie i wyprowadzi się z domu. Bardzo łatwo je zrujnować, dając się ponieść i niesłusznie podejrzewając dziecko o złośliwość czy brak empatii. Tymczasem dojrzewanie to czas ogromnych zmian w życiu dziecka i warto przez to przejść przez ten trudny czas wspólnie. Zamiast walczyć i palić mosty.
Przeczytaj także: Nastolatki są wredne? To nieporozumienie
Artykuł powstał na podstawie publikacji: https://doi.org/10.1017/S0954579418001694